Na podstawie moich obserwacji,
postanowiłam wyłonić „7 grzechów głównych początkującego”,
ale myślę, że parę punktów można odnieść i do bardziej
doświadczonych wyjadaczy. Wypisując grzechy, mam nadzieję, że
nikogo nie uraziłam, ponieważ ich jedynym celem jest zwrócenie
uwagi na istotne problemy. Starajmy się wyeliminować je.
1. Brak systematyki – bez
systematycznych ćwiczeń nie ma co liczyć na jakiekolwiek efekty.
Trening 3 razy w tygodniu, to minimum przyzwoitości ;)
2. Zła technika- myślisz
„Przecież nie jestem żadną zawodniczką, nikt mnie nie
ocenia, nie dostaję punktów za technikę, to nie muszę zwracać
na nią uwagę”, proszę Cię abyś raz na zawsze zmieniła
sposób myślenia! Technika w fitnessie nie jest po to, żeby coś
dobrze wyglądało, ale żeby nie zrobić sobie krzywdy. Mamy jedno
ciało, o które musimy dbać, bo później ciężko o odwrót.
Wykonując nieodpowiednio ćwiczenia obciążamy stawy bądź
kręgosłup, zwiększamy ryzyko kontuzji, pogłębiamy (zamiast
niwelować) wady, które już posiadamy, bądź powodujemy bóle
mięśni itp. Od dziś niech technika stanie się Twoim
priorytetowym punktem podczas ćwiczeń.
3. Złe obuwie- o ile ciuchy
fitnessowe nie mają takiego znaczenia, to buty pełnią niezwykle
ważną rolę w naszym treningu, nie lekceważmy tego. Moje Drogie,
balerinki, trampki, czeszki, buty na deskę windsurfingową (takie
też widziałam na siłowni) lub bosa noga, to nie jest dobry pomysł
na fitness. Podeszwa musi amortyzować i chronić przed
ślizganiem; stopa musi być dobrze osadzona w bucie, abyśmy czuły
się stabilnie; but musi być dosyć elastyczny i miękki, aby
nigdzie nie obcierał i nie uciskał stopy. Takie wymagania spełnią
jedynie buty sportowe, przeznaczone do ćwiczeń (trampki nie
zaliczają się do nich). Bardzo ważne! Buty muszą być czyste, bo
wypadające drobinki piasku z podeszwy, mogą powodować poślizg na
panelach!
4. Porywanie się z motyką na
słońce – „Tak! Jestem pewna! Idę ćwiczyć! Teraz!
Zrobię taki trening, że nadrobię, co najmniej ostatni rok
posiadówy na kanapie!” oj biada Ci, biada! Fajnie, ze doszłaś
do wniosku, że zaczniesz ćwiczyć. Tylko pamiętaj, ze nie jesteś
maszyną, a organizmem, który łatwo narazić na uszkodzenia. Teraz
może jesteś młoda i zdrowa, ale za X lat, może to odezwać się
głośnym echem. W naturze nic nie ginie-teraz pracujemy na naszą
przyszłość. Jeżeli od długiego czasu nie uprawiałaś sportu,
to przygotuj organizm stopniowo do wysiłku, nie wystawiaj go na tak
ciężką próbę. Przez ok. 3 tygodnie prowadź słabo wysiłkowe
aktywności np. szybkie marsze, ćwiczenia bez obciążeń, małą
ilość powtórzeń. Po tym okresie sukcesywnie zwiększaj
intensywność, ilość powtórzeń czy obciążenia.
5. Zagłuszanie sumienia –
to jest przeciwwaga do punktu powyżej. Nie rozumiem osób, które
organizują sobie czas na siłownię i oszukują same siebie, że
ćwiczą. Nie sposób opisać mojego zdziwienia, kiedy widzę na
maszynie osobę machającą, tak MACHAJĄCĄ brzuszki z telefonem w
ręku i gumą w ustach. Od samego widoku boli mnie kręgosłup,
patrząc na niezwykle obciążający trening „zawodniczki”.
Szkoda tylko, że obciążenie idzie nie na to, co trzeba. Mięsień
nie jest odpowiednio napinany, nie wspomnę o oddechu zakłóconego
przez przeżuwanie gumy. Skoro organizujesz sobie czas, to spożytkuj
go najlepiej jak tylko potrafisz- skup się na ćwiczeniach, na
oddechu, na technice itd. KONCENTRACJA!
6. Skrępowanie zakłócające
trening – fitness club, to nowe środowisko dla Ciebie, w
którym na razie czujesz się obco? Nie jesteś w stanie wykonywać
ćwiczeń na maksa, bo masz w sobie takie dziwne uczucie, że to
może głupie i na pewno wszyscy na Ciebie patrzą... zapomnij o tym
raz, dwa! Siłownia jest po to żeby ćwiczyć, więc swobodnie
ćwicz! a inni są raczej skoncentrowani na sobie niż na Tobie ;)
więc odwagi! Na zajęciach nie patrz, że odstajesz od grupy, na
pewno nie czuj się z tym źle! Tam są osoby, które zapewne już
od dawna ćwiczą, a za jakiś czas Ty będziesz pocinać tak samo
mocno, a może nawet mocniej niż oni. Liczysz się tylko Ty i
Twój cel - na tym się skup.
7. Słomiany zapał –
początki zawsze są najtrudniejsze. Na początku wszystko wydaje
się trudne i nieprzyjemne. I jeszcze te zakwasy... znajdź w sobie
tyle samozaparcia, aby przetrwać ten zdecydowanie najgorszy moment.
Jeżeli masz chwilę załamania, po prostu zmniejsz na jakiś czas
intensywność bądź wybierz inną aktywność fizyczną, która
umożliwi Ci zebrać siły i motywację na dalszą pracę. Po jakimś
czasie okaże się, że sport to nie tylko praca, ale przede
wszystkim PRZYJEMNOŚĆ, a bez treningu będziesz czuła się źle.
Trzymam kciuki, aby te wszystkie
grzechy poszły w zapomnienie ;) powodzenia!
3 i 4 punkt przetestowalam juz na sobie ;) podpisuję się pod obydwoma! Zresztą z 6 tez się utożsamiam - po pierwszej wizycie na siłowni nie chciałam tam wracac i czułam sie paskudnie ;):P teraz jest już zupełnie inaczej :)
OdpowiedzUsuńPunkt 5 obserwuję codziennie i szczerze mnie to wkurza!
a teraz zdrówko! koktajlik tuż po treningu ;)
ZDRÓWKO! :)
UsuńZ punktem 5 chyba chodzi o zagłuszenie sumienie bądź lans, że się chodzi na siłkę i jest się takim fajnym :p a fajny jest ten, kto da z siebie wszystko i zrobi dobry trening :)
Pouczający post:) Jeśli chodzi o obuwie, to sama przetestowałam opcję z tenisówkami. Na szczęscie szybko zakupiłam obuwie sportowe. Od razu lepiej mi się ćwiczyło:)
OdpowiedzUsuńSuper, że o tym wspomniałaś:) Rzadko z tą radą spotykam sie na blogach i forach:) Zdrowie najważniejsze!