piątek, 26 września 2014

Jak mam zmotywować się?

Tak często słyszę "Kaśka, błagam zrób coś, żebym zaczęła ćwiczyć!". Niestety nie jestem w stanie nic zrobić, dopóki sami nie nastawicie się na treningi. A jak wpłynąć na poprawę motywacji? Poniżej podaję parę wskazówek (kolejność punktów przypadkowa). 

1. Muszę przyznać, że na mnie bardzo motywująco działają zdjęcia Fit Dziewczyn. Jak tak napatrzę się na te sexy fit ciałka, to od razu mam ochotę zrobić trening. Foty motywują tym bardziej, że zazwyczaj są naturalne, nietknięte photoshopem. Skoro one mogą tak wyglądać, to znaczy, że jest to do zrobienia, wystarczy tylko wziąć się za siebie - samodyscypilna!


2. Znajdź swój azyl. Poszukaj idealnego (dla Ciebie) klubu, basenu, czy pleneru... Co więcej mamy tak duży wybór aktywności fizycznej, że na pewno każdy znajdzie COŚ dla siebie. Pamiętajmy, że sport ma być dla nas przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Przyznaj, że na realizację hobby czy swojej pasji zawsze znajdziesz czas i chęci. Ta! Nawet nikt nie będzie musiał Cię do tego namawiać ;)



 3. Oddaj się pod profesjonalną opiekę instruktora/trenera. Znajdź osobę, która Cię porwie, która będzie potrafiła Cię zmotywować i nie pozwoli stanąć w miejscu, choćby nie wiem co! A Ty nie będziesz mogła/mógł przeboleć ominiętej godziny ze swoim ulubionym trenerem.



4. Ćwicz z koleżanką, siostrą, chłopakiem, mężem, żoną - obojętne! W kupie zawsze raźniej. Będziecie wzajemnie motywowali się.  Kiedy jedno z Was będzie chciało odpuścić, istnieje szansa, że to drugie nie pozwoli na to. No i dodatkowo będziecie mogli wspólnie spędzić czas.





5. Kup sobie fajne ciuchy do ćwiczeń. Jak mam coś nowego, to od razu chciałabym to przetestować (polansować się :p). Mimo "buraka" na twarzy i kapiącego potu, czuję się cały czas fajnie, bo to przecież nowy ciuszek! Jakie my baby jesteśmy proste :p Podejrzewam, że na facetów też to działa.





6. Organizuj dobrze swój czas, np. w niedzielę sporządzaj sobie plan treningowy. Od początku tygodnia nastawiaj się pozytywnie na dzień treningowy i niech on będzie dla Ciebie świętością! Choćby się waliło i paliło, staraj się nie opuszczać treningu.




Najważniejsze, żeby wyrobić w sobie nawyk, a później to już będzie wychodziło naturalnie. Co więcej, nie będziesz potrafił/a żyć bez aktywności fizycznej! Życzę Wam tego z całego serca ;) Zarażajcie się radością!

środa, 24 września 2014

Zadbaj o siebie...

Post zainspirowany jest wczorajszymi wydarzeniami z mojego jakże ciekawego życia :p Wczoraj pod koniec ostatnich zajęć, zaczął boleć mnie nieziemsko brzuch. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nic tak mnie nie bolało - ból był tak silny, że wieczór spędziłam pod kroplówką... W drodze do szpitala miałam natłok myśli, typu "obiecuję sobie, że będę regularnie badała się, będę bardziej o siebie dbała, już nie będę obiadała się złymi rzeczami..." itp.

Na sali była dziewczyna, która żalila mi się, że już ma dosyć szpitala, bo ostatnie 4 miesiące, spędzała właśnie w nim. Rozżalona mówiła, że nie może sobie na to pozwolić, bo musi opiekować się dzieckiem, bo w pracy wkurzą się itd., a poza tym, życie jest nie fair, bo jedni hulają zdrowi, a drugich cały czas czepia się jakieś choróbsko...

Nie chcę żeby ten post zabrzmial zbyt patetycznie, ale...

Tak sobie myślę, że nie doceniamy tego co mamy.  Lubimy narzekać tak naprawdę na błachostki, a zapominamy o chwaleniu tego co naprawdę jest w życiu ważne. No tak, przecież jesteśmy nieśmiertelni! Tak nam się wydaje. Mimo wszystko, proszę zatroszczcie się o siebie ;) Zadbajcie o wysoką jakość życia: odżywiajcie się zdrowo, wysypiajcie się, ćwiczcie, badajcie się regularnie, rzućcie nałogi, znajdźcie czas na odstresowanie się! Nigdy nic nie wiadomo, a później, może znaczyć za późno. Ten post niech i dla mnie będzie przypominajką ;)

P.S. Już dzisiaj czuję się dobrze.











czwartek, 18 września 2014

...bo nie jestem robotem...

Co za dzień... jeżeli chodzi o trening, to jakaś totalna porażka. Chyba przeziębienie daje się we znaki, mam osłabione mięśnie i ciężko mi się oddycha. No cóż, życie... Nie można zawsze być w formie, bo to jest wpisane w naszą naturę :) Pozwalajmy sobie na takie dni słabości, słuchajmy swojego organizmu, nie ma co złościć się na siebie, jutro będzie lepiej. Oczywiście wszystko w granicach normy, po 3 dniach laby powinno zżerać nas sumienie :p W takie dni zamiast szarpać się z ciężarem, lepiej zrobić aeroby, może udać się na spacer bądź rower albo po prostu zafundować sobie rest day. Pamiętajcie, ćwiczenia mają być przyjemnością, lekiem na całe zło. Jeżeli mamy gorszy dzień, to wrzucamy na luz i zbieramy siły na następny dzień, aby dać z siebie wszystko! ;)

Poniżej mała dawka motywacji.





Leczo :)

Pyszne, sycące, lekkostrawne i niskokaloryczne leczo. Świetnie sprawdza się jako samodzielne danie oraz jako dodatek do mięs. Jego przygotowanie jest oczywiście dziecinnie proste (innych przepisów się nie tykam :p). Sprawdza się o każdej porze dnia, w szczególności przy kolacji, ponieważ żołądek radzi sobie dużo łatwiej z gotowanymi warzywami, dzięki czemu nasz organizm nie będzie skupiał się na trawieniu, a na regeneracji organizmu.  

Składniki:
-1 duża lub kilka małych cukinii
-2-3 papryki (żółte, czerwone, pomarańczowe - będą tworzyć ładną kompozycję kolorystyczną)
-2 ząbki czosnku
-1 cebula
-4 pomidory bez skórek
-200 g pieczarek
-łyżka koncentretu pomidorowego
-opcjonalnie mała kiełbaska ;)
-mało albo oliwa
-przyprawy: sól, pieprz, papryka słodka, ostra, bazylia, oregano, liście laurowe, ziele angielskie itd.

Wszystkie warzywa kroimy w kostkę, pieczarki w plasterki, kiełbaskę w półplasterki. W garnku rozgrzewamy masło/oliwę podsmażamy kiełbaskę, dosypujemy paprykę, i cebulę. Kiedy cebula zeszkli się dosypujemy pieczarki, a następnie cukinię. Chwilę dusimy, po czym dodajemy obrane, posiekane pomidory. Jeżeli uznacie, że całość jest zbyt gęsta, można dolać odrobinę wody. Dusimy parę minut. Doprawiamy do smaku startym czosnkiem, wymienionymi w spisie przyprawami, koncentratem pomidorowym itd. Wszystko dusimy kolejne 15 minut i gotowe :) 






wtorek, 16 września 2014

Gotowanie na parze

W końcu przypomniałam sobie o swoim parowarze... i stwierdzam, że nie będę chowała go głęboko ;) Gotowanie na parze okazało się mega wygodne, bo wszystkie składniki wrzuciłam do parowaru, a obiad zrobił się sam. Takie coś, to ja rozumiem! ;)

 Zapewne słyszeliście, że gotowanie na parze jest najzdrowszym sposobem przyrządzania potraw. Składniki nie tracą swojego naturalnego koloru i smaku, dzięki czemu można w ogóle nie używać soli. O tym, że smażone potrawy nie należą do najzdrowszych i najmniej kalorycznych, nie muszę chyba wspominać. Gotowanie na parze pozwala lepiej zachować witaminy i minerały użytych produktów. Trzeba przyznać, że są to wartościowe plusy.

Oficjalnie robię sobie postawienie, że będę częściej gotować na parze ;)




poniedziałek, 15 września 2014

Biegająca księżniczka :)

Jak zapewne wiecie, w ten weekend w okolicach Agrykoli urzędował książę, szukający księżniczek, aby wręczyć im najnowszy model butów do biegania Adidas Energy Boost. Świetna akcja, która zmusiła wiele dziewczyn do odrobiny aktywności fizycznej, aby dostać te cudeńka :) Ze względu na obowiązki mogłam zjawić się tam, dopiero na sam koniec akcji i szczerze mówiąc wątpiłam, że zostanę księżniczką... a jednak udało się! Różowy "pantofelek" jest mój :D 

Buty wydają się bardzo wygodne, a przy tym cieszą oko. Gruba podeszwa wykonana jest z pewnego rodzaju pianki (przypominającej styropian), przez co mam wrażenie, że dobrze amortyzuje. Tył buta jest usztywniony, dzięki czemu pięta ma odpowiednie podparcie. No i bardzo ważna dla mnie siateczka, zapewniająca "oddychanie" stopy. Tak to wszystko wygląda na pierwszy rzut oka, zobaczymy co pokaże praktyka i jak odnajdą się w fitnessie. 

#biegajacaksiezniczka #boostyourrun








   

sobota, 13 września 2014

Pamiętniki z wakacji :p

W całym tym natłoku obowiązków uzbieranych przez urlop, w końcu udało mi się znaleźć chwilę na wpis dla Was :) Wiele osób pytało mnie jak było na wakacjach, dlatego stwierdziłam, że zrobię Wam małą fotorelację.
Byłam na Krecie, a dokładnie w Chani, gdzie niestety nie doleciał mój bagaż, przez co miałam mały survival... Poza tym incydentem, wyjazd był rewelacyjny! Zawsze będę twierdzić, że podróże wzbogadzają człowieka - uwielbiam poznawać różne kultury i obyczaje, smakować miejscową kuchnię, podziwiać architekturę.
W Krecie urzekły mnie oczywiście przepiękne krajobrazy, wręcz bajkowe plaże, urocze uliczki starego miasta Chani, niezapomniane zachody słońca, cudowna roślinność i wiele wiele innych. Największym minusem był panujący syf (poza Starym Miastem), brzydki zapach czy brak jakiegokolwiek poczucia estetyki domów i ich obejść.
Imponujące jednak jest jak Grecy kultywują swoją kulturę, w zdecydowanej większości restauracji czy w radiu słychać typowo greckie utwory. Przyznaję, że jest to wielki plus w porównaniu do tego, jak my Polacy chętnie "produkujemy" anglojęzyczne utwory.
Jak najbardziej polecam Kretę, ale nie zamykajcie się w hotelach - warto objechać różne miasta i plaże, czy nawet pospacerować po uliczkach w miejscu pobytu. No a teraz zalewam Was zdjęciami ;)

P.S. Jakby ktoś pytał o mój sposób odżywiania na Krecie, to stosowałam specjalistyczną dietę o nazwie "Rozpusta" ;)

Elafonisi (polecam w 100%)












 Port w Chani
Stavros 





 Najlepsze ciastko czekoladowe na świecie w KOU KOU VAYA (czy jakoś tak) ;) 
 Jedząc pyszne ciacho, towarzyszył nam taki oto widok... ;)